Nie wypuścimy was! Ryknął stwór. Dopuki nie zdobędziemy tenczowych klejnotów i gwiezdnych medali. Dziewczęta próbowały go zniszczyć ale on wchłaniał ich ataki. Nie wysilajcie się dziewczęta nic wam nie….. Nie dokończył wszystko zakryła chmóra dymu i wynurzył się rycerz wraz z czterema towarzyszami. Ciach! I stwór wyparował w słupie dymu. żegnajcie! Mamy jeszcze pół miasta. Pomożemy wam! Krzyknęła Yuiko. I zpomocą dziewcząt miasto prętko stało się takie jak dawniej.
***
Tymczasem w twierdzy mrocznych. Mam dość! Krzyknęła królowa. Jeśli ludzie nam przeszkadzają wyssiemy z nich energię i obudzimy lamora wreszcie zdobędę władzę nad ziemią. I wielki protektor wtedy będzie bezsilny. Ale najpierw mószę zdobyć lampę sprawiedliwości.
Autor: rafalko112
magical girl star odcinek 18
Dziewczyny spędzały leniwe popołudnie w kawiarni. Jak myślisz Yuiko, czy kiedyś skończy się ta wojna? Raczej nie. Odpowiedziała Kaoru. Nie martwmy się na przyszłość. Powiedziała yuiko. A tak z ciekawości. Wtrąciła momoko. A czy macie już partnerów? Wtem zawył alarm. I na ekranie za ladą dziewczenta zobaczyły telewizyjny przekaz. Speaker krzyczał. "Szkołe shoujo gakuen opanowały dziwne potwory inne szkoły terz są opanowane! Wojsko niepotrafi dać sobie z nimi rady. Twierdzą, że szukają jakichś wojowniczek!" Ach krzyknęła Yuiko i nagle w oku nich kawiarnia rozleciała się z chukiem, a do środka wtargnął stwór z głową żubra. To wasz koniec. Chyba, że powiecie mi gdzie są wojowniczki. Gwiezdna moc aktywacja! Mocy błyskawic pomóż w potrzebie! Moc światła transformacja. Ach to wy ryknął stwór i pstryknął palcami. Zrujnowany budynek kawiarni rozleciał się całkowicie tylko dach wisiał nad ich głowami w powietrzu utrzymywany pewnie mocą stwora. Ciąg dalszy nastąpi
Magical gil star odcinek 17
Minęło czasu mało wiele kiedy dziewczęta zakończyły trening. Jesteście gotowe by stawić czoło złu. Ale nie martwcie się, że straciłyście mnustwo czasu i że niebędziecie miały szans w nadrobieniu szkolnego materjału. Na czas waszego pobytu zatrzymałem czas na ziemi. Znaczy zapętliłem go unas. A teraz wracajcie. Acha jeszcze jedno. Dowiedziałem się, że mroczni poszukują tenczowych klejnotów i gwiezdnych medali. Nie długo z kosmosu przybędą stwory które jak się rozwali wypadną z nich klejnoty i medale. ***
Hej Yuiko! Krzyknęła przyjaciułka yuiko kimiko sasagawa. Co tam u ciebie? Aaaa wszystko w porządku. czy myślisz, że… Nagle rozległ się chuk i błysnęła kula laserowych promieni. Z nikąd pojawił się amorficzny stwór. Z rozkazu królowej macie się wszyscy poddać. Gwiezdna moc aktywacja! Mocy błyskawic, pomóż w potrzebie! Moc światła transformacja. Ha! Jesteście wojowniczki. Pokażcie na co was stać. Gwiezdne,,,, zniszczenie. Tym razem z różdżki yuiko wyleciała fala złotawej energii. Stwór nawet się nie poruszył. Dziewczyny poco mamy czekać. Stalowa,,,, swera! Rozległ się potężny grzmot i wybuch ogłuszył na chwile wojowniczki. Gdy kusz i dym opadły stwór już rozpinał żep. Połączmy ataki! Krzyknęła Yuiko. Dziedzictwo błyskawic! Świetlna ,,,, armada! Gwiezdne,,, zniszczenie! Stalowa swera. Wszystko pochłonęła stalowo szara chmura wielobarwna. Po stworze nie został nawet ślad.
Magical girl star odcinek 16
Rozległ się chuk trąby. Dziewczęta czas na trening. Przeszłszy przez rzeźbienia momoko, yuiko, i kaoru zeszły na dół. Delce zaprowadził je do ogromnej sali, i poprosił by się przemieniły. Gdy wielobarwna i wielokolorowa chmura z błyskawicami opadła z dziewcząt, już były gotowe. Delce pstryknął palcami i pojawił się stwór mały sięgający może do pasa. Oto holograficzny stwór spróbujcie się z nim rosprawić. Marmurowy, niszczyciel. Bummm i stwór zniknął w chmórze dymu. Rozpiął żep kolejna chmóra dymu i stwór powiększył się do rozmiarów sali. Teraz dziewczęta, użyjcie swych broni. Kaoru wyjęła z kieszeni maczugę światła i krzyknęła. Świetlna, armada! Z końca maczugi oderwało się około tysiąca świetlnych bąb które całkowicie zakryły stwora. Teraz ty momoko wyjmij miecz błyskawic. Dziedzictwo, błyskawic! I z miecza wystrzelił piorónowy cyklon. Yuiko zna swoją broń lusterko ale teraz użyjesz różdżki gwiezdnego zniszczenia. Gwiezdne , , Zniszczenie! Tysiące kolorowych gwiazd wyskoczyło z dłoni i z różdżki i zakryły stwora. Lecz on stał nadal. Teraz, Powiedział Delce, Połączcie siły. Marmurowy, niszczyciel! Swera kolorowej energii uderzyła w stwora, ale nic się nie stało. Mocniej się skupcie! Krzyknął delce. Dziewczyny natężały umysły i moce. I nagle wykonały razem kilka gestów. Stalowa , , , swera! Swera wielo kolorowego ognia pochłonęła stwora. A od wybuchu zadrżały szyby.
prooszę.
Witam. Poszukuję książki edith Nesbit zaczarowana luneta. Tytuł oryginalny magic world. Jak by ktoś miał. Obojętnie txt audio co kto ma.
smutku czas.
Poemat Baśniowy. Smótku czas.
Raczcie Panowie posłuchać opowieści.
Która w głowach luckich się nie mieści.
Przygód w niej jest wprost bez liku.
Moc wojowników,
i rozbójników.
Zapraszam tedy do słuchania.
Wzrószeń radości i łez wylewania.
Część pierwsza. Radość
Dawno, dawno temu w dalekiej krainie,
Która z bogactw rolniczych słynie, stał dwór wielki.
Taki prze wspaniały.
A w około niego, lasy wyrastały.
Dwór był piękny. A jego złote ściany,
Bardzo się różniły od posrebrzanej bramy.
Mieszkał w nim Pan wielki.
Możny nie słychanie.
Ponoć nie mógł się zmieścić w wyjazdowej bramie.
Miał on curkę jedną. prze piękną nad wyraz.
Wieść o jej przymiotach dotarła do kraju sziraz.
Przybywało więc do dworu wielu zalotników. Lecz ona nie lubiła brzydkich wojowników.
Pan ów, lubił swe ogrody i sady, często tam lubił ćwiczyć przysiady.
On to był pełną gębą gospodarzem dworu.
I nikt mu nie dorównywał. Nawet han ze wschodu.
Miał gospodarz dworu, synów swych czterdziestu.
Wpoił im: Patriotyzm, wiarę w Boga, oraz męstwo.
Pierwszy z synów rycerstwo cenił nade wszystko.
Drógi mażył żeby być malarzem pejzarzystą.
Trzeci, Kochał łuki. I kusze i strzały.
Wszystkie leśne zwierzęta tych kusz się bały.
Czwarty, Zato też podjadać lubił.
I z kucharzami często się czubił.
Czterdziesty był najlepszy.
Śpiewał w cudnym chórze. To był piękny tenor co wznosił się ku górze.
Każdy z synów był ceniony bo w naukach pilny.
Łucznictwo szermierka Każdy ćwiczył się w czymś innym.
I tak sobie żyli wszyscy w szczęściu i radości.
Dopuki nagle się nie zjawił pierwszy z dziwnych gości.
Pierwszy był to książę Filip. z przepięknej bretanii. Prosił, by to właśnie jemu piękną Pannę dali. Drógi, Książe wielki dumny oraz butny.
Wzchodem rządził Gajron się zwał. I nie lubił bzdur wierutnych.
Wtem w blasku słońca zjawił się starzec nie zwykły. Siwa broda siwe włosy I strój do długich podróży przywykły.
Starzec Przed władcą dworó się kłania, i tak do wszystkich donośnie przemawia.
Jam jest Ekajon mędrzec i tak radzę. Zgóry nie jestem łasy na władzę lecz, Nie dawajcie Panny gajronowi.
Jego zła sława za nim idzie. a on, dobrych żeczy lubić nie robi.
Cicho starcze! Wtem chan ryknie Młoda panna do mnie przywyknie jak nie, pasem takie lubić uczę. A kto mi pomoże, zapraszam na ucztę.
Ekajon prędko z władcą się naradził i piękną dziewczynę do Filipa podprowadził. I wkródce w taki sposób mędrzec pomógł władcy rozmyślaniom.
I książę do Bretanii zabrał młodą Panią.
A Gajron zerwał się z ławy i coś rzekł półgębkiem i na wschód pojechał. Wróżąc wszystkim klęskę.
Ale tym gadaniem ludzie się nie przestraszyli. I wszyscy w zdrowiu, radości, oraz w szczęściu żyli.
Część druga. Bitwa.
Upływają dni miesiące szybko przeskakują a we dworze dalej piją i ucztują. Grają sobie i śpiewają nic się nie przejmują.
A w bretanii książę filip żonkę swą w pół ujął. Ona więc się cieszy bardzo.
Winogrona zjada w miodzie, i Niezważa na pytania.
I nie myśli o pogodzie.
Książę Filip Jej dogadza. czas im mile płynie. A Małżonek pyta ciągle: Duszko co ci przynieść?
A tym czasem nad jeziorem książę Gajron knuje. Jak Pokonać , zniszczyć dwór ten. Ciągle on spiskuje.
I w zbrojowniach wre robota każdy się szykuje. Już żołnierze karnie stają. Każdy się raduje.
Pobijemy wszystkich wras, i smutek odejdzie was. Tak do władcy się odzywa, Pan doradca głas,pras,plask.
Wnet zagrzmiał jak Głos olbrzyma, róg co duch bojowy budzi.
Gajron do szeregu wzywa, i pod broń postawił ludzi.
Wtem we dworze się pojawił mędrzec starzec znakomity. Zjawił się on w blasku słońca tak niesamowitym. Podszedł szybko głowę skłonił i tak wszystkim żecze. Oto ja mendrzec Ekajon nie przybyłem z mieczem. Dla was straszne mam nowiny, Gajron się szykuje. Mieży zbroje, tarczę mieży. Miecze w kuźniach kuje.
Wnet na wszystkich ludzi dworó strach już pada blady.
Ekajonie! więc cuż robić! My nie damy rady!
Nagle to Pan dworó wstaje. Marszczy groźnie czoło.
To co mówiż tak brzmi groźnie wcale nie wesoło.
Trzeba wszystkich przy szykować pod broń ludzi stawiać.
Skoro on tak chce wojować, nie będziemy z nim rozmawiać.
Trza się chłopu wnet szykować i czas władać mieczem. Pewnie walka wsie ogarnie. Nikt z niej nie uciecze.
Już w katedrach biją dzwony, Woku cisza, trwoga.
Wszyscy ludzie po klękali, modlą się do Boga.
Zlituj się nad nami Panie, nim w tym kraju wróg postanie. Nie daj Panie by nas gnębił, i byśmy zginęli.
Lepiej Byśmy zwyciężyli. Jego w karby wzięli.
Wtem zagrzmiały trąby, rogi. Wnet się zwarły zbrojne szyki, bitwa właśnie się zaczęła.
Już są pierwsze nieboszczyki.
Wtem pośród bitewnych szeregów, dźwięk się rozległ Czysty głośny.
Dźwięk przecudny akord czysty, hymn przepiękny i donośny.
Zabrzmiał on jak lutni dźwięk i na chwile zmroził lęk.
Prosimy Boże nasz w ten dzień błogosław nas przez światło twe. O Panie tyś jest królów król ukoisz cierpień wszelki bul.
Sto dni straszna bitwa trwała. Oba wojska wyniszczyła czara krwi też się przelała, spustoszenia uczyniła.
Ofiar mnóstwo jest bez mała.
Wtem się ozwał książę Gajron: "Proszę bardzo. Hej ty! Masz ją.
Oto jest tu wstęga męstwa no i ta, wstęga zwycięstwa. Ty wygrałeś ja odchodzę. Nie spodkamy się na drodzę."
Poczym Gajron na koń wskoczył, i do pasa miecz przytroczył zniknął z wojskiem w dróg kurzawie, i już go nie widać prawie.
Część trzecia. Smutku czas.
A tym czasem w wielkim dworze łzy smutek i żałoba.
Wszystkie dachy kirem kryte, puste stajnie puste sale.
Pusta bez konnicy droga wszędzie smutek, cisza, trwoga.
Wszyscy oczy wypłakują i w kościołach pełne stalle.
Nagle wrzask i krzyk po społu, smutek bardziej ciągnie wodze.
Służba przebiega liberję wyrzuca i rozdziera z płaczem szaty.
Co się stało? co się dzieje? czy kto kogo gnębi srodze?
Nie! Tu umarł Pan bogaty, i służba tak rozdziera szaty.
Ten pan to był gozpodarz dworó.
Ten co synów miał czterdziestu.
Zmarła z nim żoneczka po społu.
I synkowie u wrót grobu żegnają ojca, już za młodu.
Płaczą żewnie i śpiewają, biją w trąby i cymbały.
Na mszy ojca tak żegnają, żegna z nimi naród cały.
Wtem się rozległ głos przeczysty, śpiew co legł tam pod ołtarzem.
Żal i strach w nim słychać zimny.
Księża kadzą trybularzem.
Żegnaj ojcze przyjacielu coś pilnował naszych dróg.
Zwyciężyłeś wrogów wielu, teraz ciebie przyjmie Bóg.
Niech przytuli cię do siebie, niech ogarnie płaszczem swym.
Wynagrodzi ci cierpienie byś miast płakać wesuł był.
Urodzinowa baśń dla Anety.
Dawno, dawno temu w dalekiej krainie, która z cudnych opowieści słynie,
Tam, gdzie książki rozkwitają, i nigdy nie usychają,
gdzie świetliste są obłoki,gdzie cudne latają smoki, historja się wydażyła.
I naprawdę piękna była.
Tam za tenczą i za chmurą,
za straszliwą wielką gurą, żyła piękna cud dziewczyna.
I niebyła to malina.
Elfką była tak rumianą, i aneta miała miano.
Wiecie takie miała imię. Piękne jest przy cud dziewczynie.
Takie imię to nie fraszka. Ani żadna też igraszka.
Więc Aneta elfką była, tak piękne imię nosiła. A jej wdzięki i uroda? Cudniejsze niźli jagoda.
Gdy na polanach śpiewała, głosem swym zniewalała.
Słuchały jej wróżki, kwiaty trole i goblin skrzydlaty,
Nawet jej słuchały skały. Gdyż jej śpiew byłwspaniały.
Jej matką Pirianna była, podobno z imago przybyła.
Aneta książki kochała, na charfie codziennie grała.
Poznała wróża marcina coz pasją na chmury się wspinał, i jego bardzo lubiła z martyną czary czyniła.
Bo bardzo lubiła czary. Pewnego razu król stary, wezwał ją do tronowej sali.
Gdy wszyscy się tam zebrali, i flety po układali król żekł:
Moi drodzy. Nie trzymam was już na wodzy.
Wyjdźcie wszyscy z pokoju i zostawcie nas w spokoju.
Gdy drzwi zamknęły się z cicha, król ojciec cichutko wzdycha i żecze:
Lubię bardzomarcina co ciągle do chmur się wspina, lubię także martynę co leczy mnie odrobinę.
Lecz czas aneto kochana poznać nowego Pana.
Chciałbym, byś kogoś poznała. A kogo? Królewicza Rafała.
Już nie długo on się zjawi i tobie też się przedstawi.
Bardzo ciekawa to sprawa. Aneta się szczęściem napawa. Może ma rację król stary.
Może czas zakończyć czary? I tak elfka myślała marcinowi ciągle śpiewała.
Ten zaś był w niej zakochany i wiudł ją w zamkowe bramy. Mijają dni tygodnie miesiące elfka z nudów chodzi po łonce aż tu nagle cud się pojawia.
Latająca kareta nad zamkiem się zjawia, i młodzian w zbroję i skurę odziany zchodzi ze stopni pod zamek oblany rumieńcem.
Tak chyba elfce się zdaje. Podchodzi on młodzian rękę podaje, Aneta go wita i wita król stary.
Z karety nagle sypią się dary. Dzięki piękna Pani że cię poznałem. To nie jest do bani! Bo ja cię ujżałem
Tyś piękna aneto elfko czarowna niechaj rzałuje ten kto cię nie pozna,. A ja mam proźbę taką skromną królu panie.
Czy elfka aneta zaśpiewa dla mnie?
Aneta długo prosić się nie dała i królewiczowi piosnkę zaśpiewała.
Rafał królewicz zniewolon jej głosem mruknął z cicha sobie pod nosem:
Jakaż ona piękna śpiew cudny bez miary! To nie są żadne cuda ani czary!
To śpiew jest prawdziwy serce we mnie gorze i nikt na mą miłość do niej niepomorze.
Ach serce moje patrzy w jej wnentrze i cicho słowa jak woda szemrze.
To tyś jej przeznaczon ona cię pokocha, i nikt wtedy nie postawi focha!
Wróż marcin widząc, co w oczach królewicza pała, wnet zazdrość wielka w nim zawrzała.
Wnet w jegociele zatrzeszczały kości i gniótł nasz marcin dłonie ze złości.
Gdy aneta piosnkę skończyła, cisza nagła wszystkich okryła.
Królewicz rzekł: Jam twój oddany. Uwież aneto jestem zakochany pieśń twa cudowna serce poruszyła i miłość jak strumień twa pieśń wyzwoliła.
Jeśliś jednak marcina wybranką czy mogła byś przynajmniej być mą koleżanką? Tu rafał się spłonił i ukląkł zarazem.
stojąc przed królem i marcinem z obrazem, Kłoni się nisko i ze łzami prosi, a jednocześnie modły w sercu wznosi.
Niechaj szybko zniknie moje zakochanie byle ona była chociarz koleżanką dlamnie. Ratój ach ratój wszech potężny Panie.
Lecz jeśli jednak miłość mi pisana niech aneta rusza do mych krajów z rana.
Tak modląc się w duszy rafał werdyktu czeka i patrzy na elfke to na wróża z daleka.
A marcin słowami tymi nieco złagodzony popatruje woku nieco zagubiony. Nawet Martyna co czyniła czary przestała. I czeka co powie król stary.
Tym czasem rafał przed elfką się skłoni, na twarzy rumieniec i cały się płoni to lśni to bladnie różowieje i płonie.
Wtem piękne kwiaty składa w dłonie elfki która myśli i czeka. I ma problem wielki.
Król stary z daleka nieszczęścia wypatruje i odrazu zgóry młodzieńcowi wspułczuje.
W tem elfka żecze:
Jeślim żeczywiście Marcina wybranką dobrze. Będę napewno twoją kolerzanką. Będę zawsze twoją przyjaciułką.
To mówiąc cmoknęła marcina w czułko.
Młodzian promienieje, szczęście z lic błyska
Ale pod oczami widać on łzy ściska.
Wtem martyna rzekła:
Skoro tak się dzieje, to niech moje serce także promienieje.
Iniech tak się stanie od świtu zarania
Będę teraz mania a nie żadna ania.
Teraz będę tylko specjalistką od śpiewania.
Nate słowa straszne cały dwór się zaczął burzyć.
Jakto! Już nie będziesz nam czarami słóżyć?
Niepomożesz dziecku? króla nie podleczysz?
Ach czy to już koniec? Chyba nie zaprzeczysz!
Na te słowa Martyna uszy swe zatyka
pstryka palcami nagle w dymie znika!
Coto znaczy co się dzieje!
Rwetes i szum wkoło
Marcin wróż się w duchu śmieje
i tańczy wesoło.
Nagle młodzian głowę kłoni i mówi ze łzami.
Wracam już do swych ustroni, wraz ze wspomnieniami.
Masz aneto pierścień złoty cudny czarowany.
Taki pierścień z klejnotami
dla ciebie howany.
A gdy tylko w twoim sercu zrodzi się mażenie
I zatęsknisz za mym głosem
naprawdę szalenie, przekręć pierścień szczerozłoty
dwa razy bezmała,
Wnet się twe mażenie spełni
będziesz mnie widziała.
I gdy zechcesz stukniesz w pierścień, będziesz rozmawiała.
Ja wnet cudny głos posłysze
I swym głosem przetnę ciszę
kiedy tylko będziesz chciała
przyjdę na wezwanie.
Nie zapomnij omnie elfko. Żegnam miłe panie.
Żegnajcie i wypanowie i ty królu stary
Znajdziesz kiedyś sobie panne
będzie czynić czary.
Po tych słowach łzą zroszonych, on wniebo wzlatuje
Macha elfce piękną dłonią w gwiazdy popatruje.
Tak się kończy baśń cudowna wy mnie posłuchajcie
On z anetą się widuje lecz tylko na skajpie.
Rafał młodzian ten królewicz czule zakochany, Na skajp wchodzi jej głos słyszy jest rozradowany.
Tak się kończy baśń cudowna.
Dzięki cni panowie
dzięki wam za posłuchanie
dla was całe zdrowie.
I wam Panie drogie dzięki korne składam.
Rączki wasze też całuje
kornie do nóg padam.
Witajcie. Napisałem razu pewnego trzy jakby poematy czy są ok wy ocenicie. Ale za nim wkleję coś wyjaśnię. Pierwsza druga i czwarta pieśń są napisane stylem rymowanym a a b b. Kto wie to zrozumie. Trzecia pieśń jest napisana odmiennie. A b a b. Pozdrawiam miłego czytania. Jak coś wyjaśnię w komentarzu gdyby było coś nie jasne. Natchnij mnie Boże,
muzo moja droga.
Ty co strzeżesz życia proga,
Natchnij mnie do nowej pieśni.
Niech się ona ucieleśni!
Usłyszcie ją krasawice,
panie losu rodzenice.
Ze słowiańskich mitów starych.
Czas na baśnie! Czas na czary!
Pieśń pierwsza.
W pewnej krainie daleko,
gdzieś za siudmą gurą, rzeką,
stał pałac piękny mórowany.
miał oninkrustowane pobielane ściany.
Mieszkał w nim król wielki.
Mocarz, nad mocarze.
Miłośnik przygód wszelkich.
Lubił polowania,
rycerzem był wielkim.
Również podczas uczty winem nie pogardził,
ale z sąsiadami wcale się niewadził.
Miał ten król trzech synów.
Młodych jak ze stali.
Najwięksi wrogowie ich mieczów się bali.
Królewskich żołnierzy byli to druchowie,
świetni wojownicy i dobży wodzowie.
Miał król też trzy córki.
Piękne niesłychanie.
Były to doprawdy przecudowne Panie.
Pierwsza Arina.
Srebrne włosy miała.
Sama Afrodyta posiadać je chciała.
Druga, medea. Miała złote włosy.
Barwę miały taką,
jak zbóż pełne kłosy.
Trzecia, Aneta. Ach jak lustro wody.
Nie sposub opisać jej cudnej urody.
A kiedy dla króla w pałacu śpiewała,
to wszystkich dworzan głosem zniewalała.
Obydwie córki wkródce wyszły zamąż,
i anetę zostawiły w pałacu samą.
Szczęśliwi znią byli i król i dworzanie.
Lecz wy posłuchajcie co się teraz stanie.
Razu pewnego w dalekim kraju,
gdzie ptaki dla ludzi ballady śpiewają,
żył tam królewicz piękny i młody.
Który nie lubił swych wąsów ani brody.
Golił się często i gładkie miał lico.
Ale król i dworzanie mówili: "Nic to".
Aż dnia pewnego w dziennej ciszy królewicz zdrzemnął się. I weśnie słyszy,
głos anety głos czarowny.
Zniewalający i cudowny.
Królewicz obudził się zakochany.
Śnił mi się głos cudownej panny!
Ach gdzie no gdzie taką ja znajdę?
I czy taka istnieje naprawdę?
Wtem się zjawia mendrzec stary.
Tak tak to są głosu czary wy jesteście przeznaczeni.
I ty możesz się orzenić.
Lecz niełatwa to jest sprawa.
I nie żadna to zabawa. Czekają cię straszne próby.
Więc przygotuj serce luby. Więcej ja ci rzec niemogę.
Jak chcesz ruszaj zaraz w drogę.
Starzec poprawił okulary,
wtem tupnął, klasnął, Palcami pstryknął,
i w mgłę się rozwiał.
W dymie zniknął.
Młodzieniec patrzył oniemiały.
Wnet zjawił się przednim ptak śnieżno-biały,
i zaczął śpiewać taką balladę.
Mój królewiczu ja powiem ci prawdę.
Faktycznie jesteście sobie przeznaczeni.
I będziesz się z nią mógł ożenić lecz,
to nie będzie takie łatwe.
Może ja inaczej zacznę.
Daleko stąd w pięknej krainie,
gdzie śpiew nad lasami i żekami płynie,
stoi tam pałac. Piękny mórowany.
Ma on inkrustowane, pobielane ściany.
Mieszka w nim król.
Mocarz nad mocarze.
Gdy krzyknie, wiatr uciszy.
Sługom śpiewać każe.
Ma on trzech synów,
i trzy curki panny.
Każda znich jest jak wietrzyk poranny.
Lecz trzecia piękniejsza cudna, lustro wody.
Słowem nie obejmiesz jej cudnej urody.
Włosy ma białe, oczy jasne,
nosek różowy,
policzki krasne.
Jej tważ nie jest złudna,
to me słowa własne.
A gdy aneta w pałacu śpiewa,
to cały dwór zniewolony omdlewa.
Ponieważ jej głos jest wprost przepiękny.
I niezwykłą ma barwę.
Ty we śnie królewiczu słyszałeś naprawdę.
Dlaczego? Gdyż tobie ją los przeznaczył.
Królewicz na ptaka dziwnie po patrzył,
pomyślał i rzecze:
"Rószam jutro w drogę.
Wyrószam, gdyż dłóżej czekać niemogę."
Pieśń druga.
Mijają dni, tygodnie, miesiące,
aneta chodzi sobie połonce.
Bawi się w ogrodach,
w pałacu śpiewa,
i tak powoli królewna dojrzewa.
A król ukrywa prawdę w sekrecie.
Bo wie.
Aneta elfką jest przecie.
Lecz ona o tym wiedziała,
ponieważ w księdze czytała,
kiedy niebyło króla.
Czytała w ogromnej ksiendze,
jak kraj popadł w nędze,
i jak król spotkał jej matkę.
I rozwiązał zagatkę.
Odtąd szczęśliwa jest kraina.
I nikt już wojen nie wszczyna.
Wtem chuk trąb wyrywa ją z zadumy.
I widzi, coto?
Nito blaski łuny to złoty powuz jaki.
A za nim trzy orszaki i widać stu żołnierzy.
Ubranych jak należy.
Powuz trzy stopnie wystawia,
a na nich piękny królewicz się zjawia,
I żecze:
Przybyłem tu bom jest zakochany.
Bom słyszał głos cudownej panny.
Gdy spałem ja sobie w dziennej ciszy,
i cużto? Co me ucho słyszy?
Weśnie ten głos nieprawdopodobny.
Wprost zniewalający i cudowny.
Ja zaraz się przedstawię i dalszą opowieścią zabawię.
Jam Królewicz Rafał.
Z dalekiego kraju.
Gdzie ptaki dla ludzi ballady śpiewają.
Pozdrawiam królestwo i szanownego króla,
i życzę im, by wiatr po polach ich nie chulał.
I mam taką proźbę królu Panie.
Czy piękna królewna wyjdzie za mnie?
Król rzekł:
Aneta jest elfką i ja dobry będę,
Gdyż czy kogoś pokocha?
Dam jej wolną rękę.
Rzekła aneta:
Namyśliłam się i tak ogłaszam.
Mószę pobyć z królewiczem sam na sam,
poznać go bliżej nim skrzyżujem swe drogi.
Zapraszam cię na ucztę królewiczu drogi gdyż napewno zmęczone twe nogi.
I podczas uczty my porozmawiamy,
i może puźniej także pogadamy.
Królewicz się zgodził i do zamku bierzy.
Zanim trzy orszaki oraz stu żołnierzy.
Wnet rozpoczyna się biesiada.
Aneta przy królewiczu siada,
już pojawiają się frykasy.
Banany, ciasta, ananasy,
Wszystko na złotej porcelanie.
Tym czasem królewna zdrowo,
zabawia królewicza rozmową.
Grzecznie zapyta frykas podsunie,
warkoczykiem się bawi uśmiecha się cudnie.
Wtem z chukiem rozwarły się okna komnaty.
Wpadł do sali wicher skrzydlaty,
i zaczął rozstrącać zastawy śmiało.
Nagle za chóczało, za szumiało, chłodnym wichrem w krąg, powiało.
Zjawiła się serja błysków.
jakby fontann sto wytrysków.
A tóż za nią się pojawił.
Chók grzmotów,
blask błyskawic.
Nie! To nie są fajerwerki.
Ani żadne też cukierki.
To są straszne i złe czary.
Takie czary,
niedowiary.
Wtem się dziwna mgła zjawiła,
i snem wszystko otuliła.
Puff! Wtem strzela smuga jasna,
jakby nowy grzmot narastał.
I wsączył się dym duszący.
Oblubieniec wszystkich śniących.
Co tłem snów im się wydaje.
I tak we śnie człowiek baje.
Wnet się rozległ głos straszliwy.
Krzykną głośno coś dwókrotnie,
brzmiał jak góry chók odległy.
Tak jak wulkan co się budzi,
gdy w nim wybuch wzbiera, rośnie.
Dym się rozwiał mgła zniknęła.
Sen też zniknął,
wraca jawa.
I znów strzela smuga jasna,
nowym strachem dwór napawa.
Nagle woku pociemniało.
I jak wcześniej tak się stało.
Za chuczało, za,szumiało chłodnym wichrem w krąg, powiało.
A gdy znowu pojaśniało,
wszyscy chórem odetchnęli.
I znów się do uczty wzięli.
Wnet królewicz pieśń zaśpiewa,
taką pieśń co serce wzrószy.
Pieśń, co wsmutku swym dojrzewa,
i dociera aż w głąb duszy.
ach aneto elfko czarowna kto wśród tłómu cię rozpozna. Ja baśń nową ci napiszę. I mą pieśnią przetnę ciszę. Wieżąc, że mą pieśń usłyszysz. Ja wyrószę w głuchej ciszy w dale mroczne i zwodnicze. W dale straszne, tajemnicze. I odnajdę cię napewno.Idę w świat z mą pieśnią żewną.
Wszyscy patrzą.
Ale checa!
Bo przy królewiczu pusto.
Krzesło puste obok stoi,
Wtem się nagle krzyk rozlegnie.
Gdzie jest elfka!
Gdzie aneta!
Już do sali służba biegnie.
Szum, rwetes i chók w koło.
A królewicz nagle krzyczy.
Ja złu temu stawiam czoło.
I odnajde elfkę w głuszy.
Pieśń trzecia.
Królewicz rafał na konia wskakuje,
czoło swoje ciągle chmurzy.
Już w dal pędzi, mknie i pruje,
Tak jak zwiastun strasznej burzy.
Jedzie borem jedzie lasem,
smutnym wzrokiem patrzy w niebo.
Rusałka go nęci czasem,
takie żeczy nie dla niego.
nagle lejce ściska w dłoni.
Staje, rozgląda się woku,
słyszy coto, ktoś go goni?
I śledzi go dwojgiem oczu.
Podchodzi do niego dziewczyna.
Piękna jest i jasne ma lica.
Kły wysuwa włosy upina,
Ah! To jest wampirzyca!
Patrzy na szyję królewicza,
ślina jej po wardze skapuje.
Rafał dobywa miecza,
i nim dziewczynę kłuje.
Przebija jej serce wraże,
a ona się w mgłę rozpływa,
i rusza w dal jak mu serce karze.
Miecz chowa lutni dobywa.
Mija roczek.
Drugi trzeci a królewicz pędzi dalej.
jak by lotem wichru leci,
a koń z pyska puszcza pianę.
Lutnię on przez pierś przewiesza.
Lekko palcami trąca struny.
śpiewać zaczyna i konia pospiesza,
śpiewa on pieśń w blaskach łuny.
"wsłuchaj się w struny gitary,
wiatr, niech ci resztę dopowie.
Szukam cię moja elfko cudowna,
a wiatr śpiewa w dąbrowie.
Lecz wiedz, ja odnajdę cię napewno.
Muzyka mnie do cię zaniesie,
Usłyszysz moją pieśń rzewną.
To ona ci nadzieję przyniesie."
A tym czasem hen daleko,
w pięknym cudnym ogrodzie,
siedzi elfka smutna nad rzeką.
I myśli o ojcowskim grodzie.
Nagle wiatr się zrywa,
i elfkę w dal unosi,
to władca wiatrów ją wzywa.
Rząda jej i wcale nie prosi.
Już jest królewna w zamku wielkim,
siedzi na łożu w wielkiej sali.
Obok niej leżą lody, cukierki,
i widać drzwi otwarte w dali.
Pieśń czwarta.
Żądasz kochanko moja miła by pieśń tobie dalej grała?
Żądasz by pieśń, co uchu twemu miła jeszcze raz ci zaśpiewała?
Dobrze więc posłuchaj o tym jak władca wiatrów tam się zjawił.
I jak utracił tronswój fotel.
I znikł w śród grzmotów i błyskawic.
Elfka na łożu siedziała i łzy swe wylewała.
Wtem potężny młodzian wszedł do sali,
i zamknął drzwi co widniały w oddali.
Usiadł na łożu i gromkim głosem żecze.
"Jam władca wiatrów.
Pewnie wiesz to przecież.
Jam cię porwał z ojczystego grodu,
byś ty mą została mą,
jeszcze za młodu.
A nie tego królewicza,
co pajacem jest okrutnym.
Tak się cieszy tak zachwyca!
A jam widział w sercu butnym,
to cudne dla się wyzwanie.
I odpowiedziałem na nie.
Królewna swoje czoło chmórzy,
biada nad losem i łzy roni,
wtem wchodzi sługa z rubinem dużym,
i kładzie anecie go na dłoni.
Lecz anety rubin nie wzrusza,
i wdzięk pałacu jej nie kusi.
Mówi: "w niewoli me ciało i dusza,
więc pewnie tak już zostać musi.
Ale jeśli znajdzie się śmiałek,
z sercem odważnym i umysłem jasnym,
to zniszczy władcy wiatrów sławę.
A mnie da wolność mieczem własnym.
To rzekłszy królewna w sen opada.
Sen, jak cudny dym się snuje,
widzi młodzian na konia wsiada.
A wiatr ognisty w twarz mu dóje.
Wróćmy więc do królewicza.
Pędzi na swym koniu rączym,
nagle starca on spotyka.
Co ma zapłakane oczy.
Tak on zjawia się i znika.
I do królewicza żecze:
Jedź na północ mój młodzieńcze,
Władca wiatrów nie uciecze.
Straszliwa go spotka kara,
za to że porwał anetę.
Ruszaj prentko!
Ruszaj zaraz!
Niech się spełni przeznaczenie.
I nasz Rafał konia spina,
rusza w drogę prędko bierzy.
Więc to władcy wiatrów wina.
Dołożę mu jak należy!
Już się zjawia przed pałacem.
I w ogromne wrota dudni.
Budzi władcę on z chałasem,
niczym wode w jądrze studni.
Wbiega królewicz do sali z mieczem,
walka się straszna rozpoczyna.
Rafał już rąbie tnie i siecze,
I nagle głowę władcy wiatrów zcina.
Chók straszliwy się rozlega.
Ogarnia wszystko mgła straszliwa.
Elfka budzi się z rafałem,
Otacza ich słóżba życzliwa.
Ojciec łzy roniąc curke ściska,
Zieńcia swego obejmuje.
Już wesele weselisko.
Aneta cudnie się czuje.
Za rafała zamąż wychodzi,
Los im sprzyja i dobrze życzy,
i dobrze bardzo im się powodzi.
Kończy się baśń cudowna właśnie,
Jako bajarz księge zamykam.
Ale że bardzo lubię baśnie,
jeszcze ja tutaj do was zawitam.