Kategorie
Moje opowieści

smutku czas.

Poemat Baśniowy. Smótku czas.
Raczcie Panowie posłuchać opowieści.
Która w głowach luckich się nie mieści.
Przygód w niej jest wprost bez liku.
Moc wojowników,

Poemat Baśniowy. Smótku czas.
Raczcie Panowie posłuchać opowieści.
Która w głowach luckich się nie mieści.
Przygód w niej jest wprost bez liku.
Moc wojowników,
i rozbójników.
Zapraszam tedy do słuchania.
Wzrószeń radości i łez wylewania.
Część pierwsza. Radość
Dawno, dawno temu w dalekiej krainie,
Która z bogactw rolniczych słynie, stał dwór wielki.
Taki prze wspaniały.
A w około niego, lasy wyrastały.
Dwór był piękny. A jego złote ściany,
Bardzo się różniły od posrebrzanej bramy.
Mieszkał w nim Pan wielki.
Możny nie słychanie.
Ponoć nie mógł się zmieścić w wyjazdowej bramie.
Miał on curkę jedną. prze piękną nad wyraz.
Wieść o jej przymiotach dotarła do kraju sziraz.
Przybywało więc do dworu wielu zalotników. Lecz ona nie lubiła brzydkich wojowników.
Pan ów, lubił swe ogrody i sady, często tam lubił ćwiczyć przysiady.
On to był pełną gębą gospodarzem dworu.
I nikt mu nie dorównywał. Nawet han ze wschodu.
Miał gospodarz dworu, synów swych czterdziestu.
Wpoił im: Patriotyzm, wiarę w Boga, oraz męstwo.
Pierwszy z synów rycerstwo cenił nade wszystko.
Drógi mażył żeby być malarzem pejzarzystą.
Trzeci, Kochał łuki. I kusze i strzały.
Wszystkie leśne zwierzęta tych kusz się bały.
Czwarty, Zato też podjadać lubił.
I z kucharzami często się czubił.
Czterdziesty był najlepszy.
Śpiewał w cudnym chórze. To był piękny tenor co wznosił się ku górze.
Każdy z synów był ceniony bo w naukach pilny.
Łucznictwo szermierka Każdy ćwiczył się w czymś innym.
I tak sobie żyli wszyscy w szczęściu i radości.
Dopuki nagle się nie zjawił pierwszy z dziwnych gości.
Pierwszy był to książę Filip. z przepięknej bretanii. Prosił, by to właśnie jemu piękną Pannę dali. Drógi, Książe wielki dumny oraz butny.
Wzchodem rządził Gajron się zwał. I nie lubił bzdur wierutnych.
Wtem w blasku słońca zjawił się starzec nie zwykły. Siwa broda siwe włosy I strój do długich podróży przywykły.
Starzec Przed władcą dworó się kłania, i tak do wszystkich donośnie przemawia.
Jam jest Ekajon mędrzec i tak radzę. Zgóry nie jestem łasy na władzę lecz, Nie dawajcie Panny gajronowi.
Jego zła sława za nim idzie. a on, dobrych żeczy lubić nie robi.
Cicho starcze! Wtem chan ryknie Młoda panna do mnie przywyknie jak nie, pasem takie lubić uczę. A kto mi pomoże, zapraszam na ucztę.
Ekajon prędko z władcą się naradził i piękną dziewczynę do Filipa podprowadził. I wkródce w taki sposób mędrzec pomógł władcy rozmyślaniom.
I książę do Bretanii zabrał młodą Panią.
A Gajron zerwał się z ławy i coś rzekł półgębkiem i na wschód pojechał. Wróżąc wszystkim klęskę.
Ale tym gadaniem ludzie się nie przestraszyli. I wszyscy w zdrowiu, radości, oraz w szczęściu żyli.
Część druga. Bitwa.
Upływają dni miesiące szybko przeskakują a we dworze dalej piją i ucztują. Grają sobie i śpiewają nic się nie przejmują.
A w bretanii książę filip żonkę swą w pół ujął. Ona więc się cieszy bardzo.
Winogrona zjada w miodzie, i Niezważa na pytania.
I nie myśli o pogodzie.
Książę Filip Jej dogadza. czas im mile płynie. A Małżonek pyta ciągle: Duszko co ci przynieść?
A tym czasem nad jeziorem książę Gajron knuje. Jak Pokonać , zniszczyć dwór ten. Ciągle on spiskuje.
I w zbrojowniach wre robota każdy się szykuje. Już żołnierze karnie stają. Każdy się raduje.
Pobijemy wszystkich wras, i smutek odejdzie was. Tak do władcy się odzywa, Pan doradca głas,pras,plask.
Wnet zagrzmiał jak Głos olbrzyma, róg co duch bojowy budzi.
Gajron do szeregu wzywa, i pod broń postawił ludzi.
Wtem we dworze się pojawił mędrzec starzec znakomity. Zjawił się on w blasku słońca tak niesamowitym. Podszedł szybko głowę skłonił i tak wszystkim żecze. Oto ja mendrzec Ekajon nie przybyłem z mieczem. Dla was straszne mam nowiny, Gajron się szykuje. Mieży zbroje, tarczę mieży. Miecze w kuźniach kuje.
Wnet na wszystkich ludzi dworó strach już pada blady.
Ekajonie! więc cuż robić! My nie damy rady!
Nagle to Pan dworó wstaje. Marszczy groźnie czoło.
To co mówiż tak brzmi groźnie wcale nie wesoło.
Trzeba wszystkich przy szykować pod broń ludzi stawiać.
Skoro on tak chce wojować, nie będziemy z nim rozmawiać.
Trza się chłopu wnet szykować i czas władać mieczem. Pewnie walka wsie ogarnie. Nikt z niej nie uciecze.
Już w katedrach biją dzwony, Woku cisza, trwoga.
Wszyscy ludzie po klękali, modlą się do Boga.
Zlituj się nad nami Panie, nim w tym kraju wróg postanie. Nie daj Panie by nas gnębił, i byśmy zginęli.
Lepiej Byśmy zwyciężyli. Jego w karby wzięli.
Wtem zagrzmiały trąby, rogi. Wnet się zwarły zbrojne szyki, bitwa właśnie się zaczęła.
Już są pierwsze nieboszczyki.
Wtem pośród bitewnych szeregów, dźwięk się rozległ Czysty głośny.
Dźwięk przecudny akord czysty, hymn przepiękny i donośny.
Zabrzmiał on jak lutni dźwięk i na chwile zmroził lęk.
Prosimy Boże nasz w ten dzień błogosław nas przez światło twe. O Panie tyś jest królów król ukoisz cierpień wszelki bul.
Sto dni straszna bitwa trwała. Oba wojska wyniszczyła czara krwi też się przelała, spustoszenia uczyniła.
Ofiar mnóstwo jest bez mała.
Wtem się ozwał książę Gajron: "Proszę bardzo. Hej ty! Masz ją.
Oto jest tu wstęga męstwa no i ta, wstęga zwycięstwa. Ty wygrałeś ja odchodzę. Nie spodkamy się na drodzę."
Poczym Gajron na koń wskoczył, i do pasa miecz przytroczył zniknął z wojskiem w dróg kurzawie, i już go nie widać prawie.
Część trzecia. Smutku czas.
A tym czasem w wielkim dworze łzy smutek i żałoba.
Wszystkie dachy kirem kryte, puste stajnie puste sale.
Pusta bez konnicy droga wszędzie smutek, cisza, trwoga.
Wszyscy oczy wypłakują i w kościołach pełne stalle.
Nagle wrzask i krzyk po społu, smutek bardziej ciągnie wodze.
Służba przebiega liberję wyrzuca i rozdziera z płaczem szaty.
Co się stało? co się dzieje? czy kto kogo gnębi srodze?
Nie! Tu umarł Pan bogaty, i służba tak rozdziera szaty.
Ten pan to był gozpodarz dworó.
Ten co synów miał czterdziestu.
Zmarła z nim żoneczka po społu.
I synkowie u wrót grobu żegnają ojca, już za młodu.
Płaczą żewnie i śpiewają, biją w trąby i cymbały.
Na mszy ojca tak żegnają, żegna z nimi naród cały.
Wtem się rozległ głos przeczysty, śpiew co legł tam pod ołtarzem.
Żal i strach w nim słychać zimny.
Księża kadzą trybularzem.
Żegnaj ojcze przyjacielu coś pilnował naszych dróg.
Zwyciężyłeś wrogów wielu, teraz ciebie przyjmie Bóg.
Niech przytuli cię do siebie, niech ogarnie płaszczem swym.
Wynagrodzi ci cierpienie byś miast płakać wesuł był.

2 odpowiedzi na “smutku czas.”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink