Gdy bym nie miał skrzydeł poezji lekkich jak piórko czół bym się kiepsko. Gdy bym nie miał skrzydeł dźwiękowych dzięki którym tworzę obrazki dźwiękowe i słuchowiska nie było by fajnie. Smótek chyba był by jedynym moim toważyszem. I gdybym nie miał skrzydeł śpiewu i radości z tegosz, to żył bym jak glista rozdeptywana przez tysiące tysięcy par butów obywateli tego świata. I gdy bym nie miał skrzydeł wyobraźni nic bym nie znaczył. I nawet gdybym nie miał skrzydeł wiary danych mi od Boga, był bym jeno puchem i pyłem którego wszak na drogach i bezdrożach pełno. I gdybym utracił to wszystko pragnął bym nie istnieć. Gdyż już i tak podłość życia bywa denerwująca i niszcząca. Wtedy, wolał bym zostać kwiatem który służy do tego, by udekorować nim tort. I go zjeść.
Kategorie
6 odpowiedzi na “Gdy bym nie miał skrzydeł.”
rozumiem to! też tak mam!
Poezji to ja u ciebie jeszcze nie widziałam.
No jak nie a te rymowane opowieści?
Powodzenia w losowaniu. 🙂
też życzę powodzenia. Oby ci się udało! przyjacielu!
Dzienks.