proźba
Witam. Poszukuję słuchowiska ironman3 które zrobiła audioteka. Gdyby ktoś miał proszę o zgłoszenie się na prv omnie.
Rozdział3 Incydent przy studni. Leszku! Morzesz pujść do pani korniewickiej? Zapytał pan malinowski. Tak a poco? Zapytał leszek. Poproś ją o trochę wody źrudlanej. Dobrze. Powiedział leszek. Już,już był przystudni obok domu pani korniewickiej gdy nagle pojawił się cień. Zaczął przywoływać gestami leszka do siebie. Leszek szedł zanim jak zauroczony. Nagle stanął na krawędzi studni. Nieeee! Wrzasnęła panikorniewicka. Fulmine et lumen! Krzyknęła i cień zniknął przerażony widokiem wielkiej błyskawicy światła. A leszek odczarowany pędem wrucił dodomu. Rozdział4. Podróż do agorin. Pani korniewicka opowiedziała wszystko wójkowi leszka wszystko co się stało. Musimy ruszać zaraz! Powiedział pan malinowski. A gdzie? Zapytała asia. Do agorin. Ty pojedziesz znami. Oraz leszek flora i ja. Następnego dnia wszyscy siedzieli w samochodzie pana malinowskiego był to rzułty opel. Musimy znaleźć tunel i tak dalej. Prawda floro? taktak. Odparła pani korniewicka. Teraz skręć w prawo. Powiedziała. Przejechali przez tunel wktórym były wiatraki które pracowały by oczyszczać spaliny. Jechali tak czas dłuższy skręcając to wlewo to wprawo. Aż wkońcu pani korniewicka powiedziała: Teraz! to ten tunel. Pan malinowski wjechałi przez chwilę jechali przez tunel. Wiatraki,nieodłączne elementy tunelu jak zwyklę pracowały. Pan malinowski jechałdalej modląc się w duchu do Boga by tylko się udało. Przykońcu tunelu pojawił się jakby ognistykrąg albo niebieska poświata. Gdy wujek leszka w to wjechał coś ich przez chwilę porwało. Zaszumiało i pojawiło się przednimi białe światło które ich wchłonęło. Po chwili ciszy uczuli lekkie stąpnięcie i bumm. Wylądowali. Pan malinowski pojechał jeszcze trochę aż zatrzymał się przy jakiejś budce. Nakazał wszystkim wysiadać i iść zanim. Teraz musimy znaleźć przejście prawda floro? Tak odpowiedziała panumalinowskiemu pani korniewicka.
Leszek Boreński Początek.
oto moje nowe opowiadanie jeszcze nieskończone poczytajcie i oceńcie ten fragmentLeszek Boreński i kufer cudów. Przypominam wszystkim że nie ludzie zajmują się magią. Autorzy książek dla dzieci stworzyli osobny gatunek istot literackich które zajmują się magią. Prolog. Był wieczór. Ciężka ciemność zalegała powoli niebo. Czterej mężczyźni pędzili na pięknych rumakach przez pustkowie. O mały włos tak tak. Powiedział do siebie jeden z mężczyzn. W pewnym momencie mężczyźni wyciągnęli ręce i wykrzyczeli coś przerażonymi ale gromkimi głosami. Nic się nie stało. Jeden z mężczyzn wyjął z kieszeni złotą kulę coś do niej poszeptał i z plunął na nią a potem cisnął ją za siebie z okrzykiem siniora fulmine. Rozległ się grzmot i kula pękła a zamiast niej pojawił się obłok ognia i dymu. Chwała Bogu udało się uciekliśmy armisie nie dogonią nas! Tak tak argeusie naprawdę jesteśmy wolni i mężczyźni wybuchnęli szczerym śmiechem. Pamiętajcie oni mogą wrócić a pozatym mamy coś do zrobienia. No tak kufer cudów lepiej by nie wpadł w ręce złych magów. Chwała Panu. Zakrzyknął jeden z mężczyzn. Chwała chwała. Powtórzyła reszta. Rozdział1 ostrożnie z życzeniami. Zacznijmy od tego że był sobie dwunasto letni chłopiec. Który po śmierci swoich rodziców został przygarnięty przez ciotkę i wujka. Ale nie było dla niego to fajne. Gdyż pamiętał że ma jeszcze jednego wujka wierzył że ten go znajdzie a jak nie to on wyśle list. Nie mylił się. Po dwudziestu tygodniach wujek się zjawił. Witaj leszku jak się czujesz? No a jak miał się czuć chłopiec karmiony maślanymi bułeczkami przez cały czas? Chyba sami rozumiecie. Oh kiepsko wrócę do ciebie i pogadamy. Och kiepsko powiedział Leszek a tą resztę powiedział jego wujek. Masz to dla ciebie spakuj się a porozmawiamy w drodze. Powiedział wujek. Dobrze kochany wujaszku. Powiedział Leszek i już po chwili siedzieli w samochodzie który pruł po przez drogę. Dobrze. Zaczął wujek. Nazywam się Jan Malinowski i jestem twoim drugim wujkiem ale wujkiem od strony taty. Ty nazywasz się Leszek Boreński prawda? Tak odezwał się nieśmiało z tylnego siedzenia Leszek. Jedziemy do koluszek. Kontynuował wujek. Tam jest wieś a raczej miasteczko nazywające się złote dudy starowickie. Tam mieszkam ja i moja sąsiadka pani Korniewicka. My jesteśmy pobożni nie wiem czego uczyli cię w domu to znaczy w tamtym domu. Tak tak rozumiem. My tam też chodziliśmy do kościoła. Powiedział Leszek. I co nie chcę być nie miły ani natrętny ale kochasz Boga? No no tak mi kazali. Straszyli mnie piekłem jak nie będę się jak to! Przerwał mu wujek. Hm no no! To ja cię nauczę a raczej powiem ci prawdę. Nie prawda że no wiesz z tym piekłem to znaczy no wiesz to jest tak. Bug nasz Pan jest miłosierny. Kocha nas tak mocno że my tego nie umiemy pojąć. Wcale nie jest surowy jest kochany i mam nadzieję że też go pokochasz. Pokarzę ci co to znaczy miłość. Wujku a powiedz mi gdzie są moi rodzice? spytał cicho Leszek. W niebie mój kochany. Ja kto?Dobrze zaraz ci wyjaśnię. Gdy jesteś dobry na ziemi i starasz się nie być złym to po śmierci idziesz do nieba w nagrodę. Och! Jakże tam jest cudownie. A jeśli jesteś złym? No to trafiasz do piekła. A jeśli starałeś się ale ci nie wyszło to trafiasz do czyśćca. Rozumiem. Wujek naprawdę kochał Leszka starał się wpoić mu prawdy wiary i uczył go co dobro a co zło. Aż w końcu wujek wysłał Leszka do szkoły ale powiedział że tylko do szóstej klasy będzie chodził bo potem sam go będzie uczył. Pewnego razu gdy Leszek wrócił ze szkoły zajrzał do pokoju wujka oczywiście nie specjalnie poszukiwał swojej przyjaciółki Joanny pogody. Wszedł i aż otworzył usta ze zdziwienia. W pokoju wujka leżały jakieś tajemnicze rzeczy oraz tajemniczy patyk. Dosyć długi czarny na końcach biały i obok niego na łóżku leżał zeszyt z jakąś instrukcją. Leszek podbiegł błyskawicznie i przeczytał jednym them zawartość zaznaczonej strony. A było tam napisane tak: "Magowie to nie ludzie. Jeśli chcesz spełnij swe trzy życzenia to zrób tak. Weź różdżkę wymów lub pomyśl trzy życzenia i wypowiedz zaklęcie machając rużdżką tak jak na rysunku". Zaklęcie było napisane jakimś niezmanym pismem a mimo to leszek nie wiadomo skąd poczuł jak by znał to pismo od zawsze. Znalazł rużdżkę pomyślał trzy rzyczenia. Chciałbym żeby mojej cioci od strony mamy u której mieszkałem wyskoczyły mrówki i chciałbym zagadać przez chwilę z rodzicami i chciał bym byśmy mieli z wujkiem mnustwo przygód. Wykrzyczał zaklęcie i machnął rużdżką tak jak na rysunku. Przez chwilę nic się nie działo a po chwili rozległ się świst zrobiło się kolorowo woku leszka. Coś zamigotało w powietrzu i leszek usłyszał mnustwo dziwnych dźwięków. Potem rozległ się dziwny donośny odgłos a puźniej seria takich dźwięków. Jednocześnie zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Woku zawirowało przez chwilę okna z chukiem i trzaskiem otwierały się i zamykały wybuchały kaskady kolorowych świateł potem seria błysków wybuchy białego światła dziwne dźwięki i znuw kaskada błyskawic. Wszystko zakończył przeraźliwy chuk i świst i świetlne fajerwerki. Wszystko ucichło i po dłuższej chwili dał się słyszeć daleki groźny i donośny i słyszalny grzmot. Weszła do pokoju przyjaciułka leszka asia. A co tu się stało. Leszek stał oniemiały i dosyć przerarzony. Leszku co ty robisz z tą rużdżką w ręku? Ja ja no ja wybąkał tylko tyle leszek. Nagle weszła pani korniewicka i wujek leszka. Hej! Hej! A co tu wujek urwał i zobaczył leszka z rużdżką w ręku i swuj zeszyt. Co to ma znaczyć leszku? Co tu się stało skąd ten grzmot na pogodnym niebie? No bo bo ja znalazłem ten zeszyt gdy tu wszedłem szukając asi i och! Obym nigdy nie wyszedł z tego domu niezchowawszy zeszytu!! Krzyknął wujek lecąc jak bezwładny głaz na sofe. Wypowiedziałeś trzy rzyczenia? Zapytał słabym głosem wujek. Tak tak. Odpowiedział leszek. Pani korniewicka chwyciła swoją rużdżkę i krzyczała coś i machnęła straszliwie rużdżką. Buum! Chuknęło tak że wszystkie szyby z okien wyleciały. Udało się ale tylko częściowo wysapała pani korniewicka sprubujmy razem. Powiedział wujek i ku zdumieniu leszka wyciągnął z prawej kieszeni rużdżkę taką samą jaką miał w ręku leszek. Tą którą ty masz leszku to jest rużdżka zapasowa. I wielka szkoda że tak zostawiłem swoje rzeczy. Po chwili pani korniewicka i wujek leszka machnęli a raczej machali rużdżkami i wrzasnęli głośno na końcu. Rozległ się taki chuk że leszek i asia zemdlęli z przerażenia i ogłuszenia. Po chwili gdy leszek i asia oprzytomnieli wujek tak powiedział do leszka. Posłuchaj ja i pani korniewicka jesteśmy magami ale magami nie z tego świata. Przylecieliśmy z agorin tajemniczego świata. To znaczy postanowiłem być magiem i po jakimś czasie stało się to znaczy ja leszku i twoji rodzice niebyliśmy i nie jesteśmy ludźmi. Tak ale nie jesteśmy tacy źli jak biała czarownica bo twuj wujek i ja byliśmy wcześniej ludźmi a mimo to że nimi nie jesteśmy również kochamy Boga. Skończyła swuj długi wywud pani korniewicka. A ty leszku jesteś puł człowiekiem puł magiem. Nie chciałem ci tego mówić bo nie chciałem by zemsta pochłonęła cię bez reszty. To znaczy że jesteś magiem ale i człowiekiem rozumiesz? Wywołałeś tym zaklęciem jednego z magów mroku który będzie chciał cię albo zniszczyć albo wessać twoją moc o której nie wiesz. No i cuż my z tym zrobimy. Zamyślił się wujek. Nagle pani korniewicka wstała i podeszła do wujka i coś przez chwile ze sobą szeptali. Asia i leszek słyszeli tylko wyrwane słowa. Nie,on on nie jest gotowy. Nie to wykluczone. Powiedział wujek. Ale pomyśl a morze jednak. Ale floro pomyśl. Nie nie ja jestem pewna. Naprawde czyś z głupiała? Nono no! Czy myślisz że on da radę? Czy myślisz że a czy ty myślisz że on nieda rady? Przerwała wujkowi pani flora korniewicka. Jeszcze dłuższy czas ta szeptanina trwała aż w końcu asia ośmieliła się i rzekła. Chej nie szepczcie między sobą jakby nas tu nie było. Po zatym nie ładnie szeptać w towarzystwie. Masz rację asiu weś leszka do salonu i zjedzcie ciastka które tam postawił wujek. Czyli pan malinowski. Acha leszku zostaw rużdżkę dobrze? Zapytała pani korniewicka kończąc swoją proźbę odnośnie ciastek. Tak tak oczywiście. Odparł leszek. I razem z asią wyszli z pokoju.Rozdział2 narada. W salonie leszek i asia rozmawiali. I coś ty zrobił! Ta łatwo ci mówić ty nie urzyłaś różdżki! Ale chłopie kto ci kazał grzebać w rzeczach twojego wujka! No proszę. Taka przyjaciułka jak zemnie słoń w karawce. Och wybacz. Ja nie chciałam cię obrazić wybacz. Niema sprawy tylko daj mi to wielkie ciacho marcepanowe. Podzielimy się razem by podeprzeć naszą przyjaźń. Nagle drzwi otworzyły się i stanął w nich pan malinowski. Chodź cie na gurę tam porozmawiamy. Nagurze pani flora dosypała ciastek i zaczęła się rozmowa. Rozmowa przy cherbacie. Leszku chcieliśmy ci coś powiedzieć. Ja i flora żecz jasna. Tak słucham. Powiedział leszek. Tak jak już mówiliśmy nie jesteśmy z tego świata. Ja i Flora jesteśmy… Tak wiem wiem. Z agorin. Powiedział leszek. Tak i będziemy musieli wyruszyć w podróż ale to nie jest pewne. Narazie będziemy obserwować. A co? Zapytał leszek. Wszystko. Powiedział wujek. Skończyły się ciastka! Zawołała smętnie asia. Och!! Zjadłaś wszystkie? Sama? Ja zjadłem trzy. Odezwał się wujek leszka. Ja pujdę do sklepu. Oświadczyłleszek i już pochwili szedł ulicą. Gdy wracał już ze sklepu nagle na bramie domu zobaczył napis. Który brzmiał. "fulmine! Fulmine mortis mortis. Nagle szyba nadrugim piętrze kamienicy obok pękła z trzaskiem a na bramie pojawił się napis popolsku. "zemsta nalerzy domnie jestem wolny! Przerażony leszek wbiegł do domu i opowiedział zebranym co widział. Wszyscy na miejsca! Wrzasnął pan malinowski i pomamrotał coś do siebie a potem rzekł. Muszę coś zrobić ty floro zostań z leszkiem a ty asiu wyjdź. Pan malinowski wyjął z tylnej kieszeni wiszących na wieszaku jinsów pudełko. Otworzył je i z jego wnętrza coś błysnęło. Ale Pan malinowski tylko krzyknął. Gavaichir pomuż!! Nagle po tym jak wujek leszka zamknął pudełko zaszumiało wybuchnęła z cichym pstryknięciem kaskada brązowo-białego światła i pojawił się orzeł. Ogromnych rozmiarów. Noo! witaj janie co się stało? Chodzi o mojego siostrzeńca. No tak! Ten mały nieźle namieszał. Król agorin wyruszył w podróż dokąd niewiem. Niektórzy w królestwie spekulują że do narni. Tylko ty morzesz nam pomuc. No no no!! Nie jestem Bogiem. Ale tylko ty wiesz gdzie a raczej co się stało z aramisem i gdzie się on znajduje. Tak lecz niemam za durzo czasu i tojest armis a nie aramis. Och tak tak armis. Ale aramisa terz szukam. To strażnik no strażnik kufra cudów. Cicho! niepaplaj. Pomogę wam dowidzenia bo zachwile wszystko wypaplasz ale niemartw się przegonię mrok na tyle byście po miesiącu wyjechali wiesz gdzie. Tak. Żegnaj. Dowidzenia. Znów błysnęło aż zabolały leszka oczy zaszumiało zagwizdało i wybuchnęła feeria barw i gavaichir zniknął. Na podłodze coś błysnęło. Coto jest? Zapytał leszek. Nieruszaj to się pojawia gdy znika gavaichir. Zachwilę zniknie. Odparł pan malinowski. Wyglądała ta rzecz araczej to coś jak to nazwał pan malinowski jak niedurzych rozmiarów moneta. Wydzielała światło i bzyczała. Pochwili pyknęło i po monecie niebyło śladu. Za miesiąc ruszamy. Powiedział pan malinowski. Gdzie? Zapytał leszek. Do agorin. Rozdział3 incydent przy studni.
witam. chciałem wam wrzucić coś zabawnego ale ten holerny elten nie chce tego przyjąć. co mam znowu to domuzyki wrzucać by ten łajdak łaskawie zobaczył ten plik?