Miesiąc: grudzień 2020
fragment taki dla was.
życzenia
Rafał Węsierski.
Noc wigilijna czyli, co dzieje się o północy w tym jakże pięknym dniu święta Bożego narodzenia.
Nadeszła noc. I wszyscy w dom udali się do snu. Ja jeden nie mogłem oka zmróżyć, i radio grało kolendę rodzi się Bóg.
Pasterka była o dziesiątej wyjątkowo tak. Teraz na mym łuszku przycupnąłem jak do lotu ptak.
Radio w tle kolendę grało pyszne piwo obok tóż, obok paczka z prezentami ja śpiewam gdyż rodzi się Bóg.
Wtem, dwódziesta trzecia w radiu odezwała się.
Ręką sięgam ja do paczki by zobaczyć co tam jest, wszak prezenty też dostałem wcześniej tak już jest.
Leć kolendo nucę sobie cicho by nie zbódzić ludzi.
Leć i zabiesz mnie do stajni
Chcę zobaczyć ilu ludzi jest przy małym Bogó i, zobaczyć chcę czy jóż się budzi.
Już powoli północ skacze, krokiem żwawym bom, bom bom,
Ja się modlę pocichótku by wysłuchał mnie Bóg pan
Nagle, radio jakby milknie a ja słyszę potężny dzwon!
Dziwny jakiś nie radiowy bije głośno bom bim bam!
Wtem powietrze już nie pachnie tak jak zawsze w pokoju mym.
Może złocistego światła rozlewa się w oku cód a ja słyszę chen z daleka coś jakby głosu śpiew
Zapach dziwny kompot z suszu słodycz albo srebrny dym,
Ach co słyszę chór jakoby śpiewa: "Bóg się rodzi pośród drzew."
Cóż ja widzę och! Ach coto! Jakaś chmóra woku mnie.
Ach! To chmóra jest aniołów i stąd słyszę jak po społó chór naj milszą śpiewa pieśń,
Wśrodku chmóry tęgim krokiem niby żołniesz wiarus stary,
Idzie Święty i pod bokiem trzyma coś nie widzę co.
Dwa anioły obok niego na bembenkach rum, tum, tum,
Dodatkowo wielkie kosze z prezentami dzierżą wiem.
Ach! ten Święty to Mikołaj chyba do mnie idzie tu,
By mnie prezent ofiarować oraz dać świąteczny sen!
Święty, wnet prze de mną stanął i wyciągnął białą dłoń
Już podchodzą aniołowie by mu pomuc inni też.
Ja uwieżyć w prost nie mogę że on przyszedł właśnie do mnie przez niebiańską białą błoń
Mówi: Drogi mój Rafałku. Jesteś mały ale śmiały tylko braknie ci odwagi ale na to my zaradzim. Jam jest święty przecież wiesz!
Ja otwieram moją gębę i w podłogę niczym właz opuszczam lekki wemnie piszczy strach.
On tym czasem mocną dłonią, sięga do kosza wielkiego i wyciąga wielką paczkę i układa obok mnie.
Aniołowie w bemben walą ja w mejduszy boje się nagle słyszę jego śmiech który brzmi ach hach hach!
Nie bój ty się mię dzieciaku ja nikogo nie jem wiesz
Mówię: Wiesz no taki blask niebo błyszczy pełnią łask ja tu słyszę zrozum sam tak się ze strachałem, że jak ci twoi w mojej duszy na bembenku cicho gram.
Święty żekł: "Ty nie martw się, otrzymasz swój świąteczny sen.
I powiem ci, że nie będzie źle bo ja przytobie stanę tak jak tarcza. I pokósy wnią tak będą walić: "Bach bach bach!"
Tylko pamientaj ty módl się!
Bym mógł usłyszeć ciebie tam gdy będzie cię atakował strach.
Skinąwszy dłonią rószył w przód i rozmywać zaczął się.
Znikać począł niebiański chór aż złote światło jak kopóła zamknęło się, jeszcze tylko gdzieś w oddali śmiech jak dzwonki rozbrzmiał w głos.
Zdiąłem zaraz pierwszy bót, po tem drógi i z radością do łóżka położyłem się mówiąc: Ojcze nie opuszczaj mnie.